Czas koronowirusa zwiększa czas aktywności dzieci w sieci.
Po pierwsze jest to ich podstawowy środek kontaktu z rówieśnikami. Po drugie sieć jest od 25 marca br przestrzenią edukacyjną. Ta
sytuacja nasila ryzyko „wchłonięcia w sieć”, co jest określane jako
CYBERZABURZENIA. Dochodzi do tego wielogodzinne oglądanie
atrakcyjnych filmów, słuchanie muzyki na youtubie. Ponieważ młode mózgi (ośrodkowe układy
nerwowe) bardzo szybko „nawiązują więź” z cybertechnologiami, skutkuje to silnym pobudzaniem neuroprzekaźników. Na skutek
wydzielania dużej ilości serotoniny i dopaminy ich OUN szybko uczą
się funkcjonowania w nowych warunkach biochemicznych.
Ponieważ mózgi „lubią być tak wzmacniane„ mamy do czynienia z
ich buntem w przypadku ograniczenia kontaktu ze smartfonem, TV,
X-boxem, komputerem, itp. Ta sytuacja wymaga stosowania
zdecydowanych zabiegów profilaktycznych, modelowania relacji
dziecko-technologie cyfrowe oraz wiedzy o mechanizmach cyberzaburzeń.
Ponad 1/3 małych dzieci próbuje korzystać ze smartfonów i tabletów, zanim nauczy się chodzić albo mówić. Do ukończenia 1. roku życia jedno na siedem niemowląt bawi się tymi urządzeniami co najmniej godzinę dziennie - wynika z badania prowadzonego w USA.
Eksperci Pediatric Academic Societies (PAS) zniechęcają do wykorzystywania przez dzieci urządzeń elektronicznych i im podobnych - takich, jak telewizja, komputery, smarfony czy tablety przez dzieci młodsze niż dwuletnie.
Z badania wynika, że niemal trzy czwarte (73%) rodziców pozwala dzieciom bawić się urządzeniami mobilnymi w czasie, kiedy krząta się w domu, 60% podczas robienia zakupów, 65% - żeby uspokoić dziecko, a niemal jedna trzecia (29%) - przed snem.
Czas spędzony z wyświetlaczem w dłoni zwiększa się wraz z wiekiem. Co najmniej godzinę dziennie z urządzeń tych korzysta jedna czwarta (26%) 2-latków i grubo ponad jedna trzecia (38%) 4-latków.